sobota, 29 listopada 2014

YATES - Mako

Ciężko pisać o utworach, takich jak ten - gdy o artyście, który go stworzył, w zasadzie nic nie wiadomo. Wszystko przez to, że "Mako" to debiutancki utwór YATES'a - berlińskiego artysty, który zaprezentował swoje dzieło 9 dni temu.

Trudno więc rzetelnie ocenić, czego spodziewać się po YATES-ie, jeżeli jednak mam go oceniać przez pryzmat jednego utworu, to zdecydowanie mam ochotę na więcej! Pełen syntezatorów podkład w klimacie przesiąknietego downtempo R&B daje idealnie zgrywa się z ciepłym wokalem artysty. Słuchamy więc "Mako" i czekamy na więcej!


Linki:
Facebook

czwartek, 27 listopada 2014

Co-Sovel

chillsoundsgoodmusic
W przypadku Co-Sovel zaliczyłem sporą obsuwę, jeżeli chodzi o informowanie o nowych muzycznych projektach, bo też zespół ten odkryłem dopiero, gdy sami do mnie napisali, podczas gdy np. Hubert z polecanego przeze mnie Muzyko(b)loga pisał o nich już w sierpniu, no ale cóż - lepiej późno niż wcale ;)

Skąd wziął się Co-Sovel? Jest to projekt muzyczny Izoldy Sorenson, a jego nazwa to skrót od "Cooperation with Kosovel". Kosovel to z kolei nazwisko słoweńskiego poety, Srecko Kosovela, którego twórczość stała się inspiracją dla projektu - to właśnie jego utwory, przetłumaczone na język polski i angielski stanowią teksty piosenek Co-Sovel. Jeżeli dodam, że Izolda Sorenson to osoba znana z zespołu Drekoty oraz współpracy z Julią Marcell, możemy mieć już obraz tego, czego po Co-Sovel oczekiwać.

Mamy tu baaardzo elektroniczny, alternatywny pop, nad którym góruje charakterystyczny, czasem nawet delikatnie psychodeliczny wokal Izoldy. Dochodzą do tego interesujące teksty, które są najczęściej przedmiotem swobodnej interpretacji twórczości Kosovela - na dokładny przekład raczej nie mamy co liczyć, jednak jest to oczywiście zaleta - idealna translacja prawdopodobnie zabiłaby płynność utworów.

Co-Sovel pracuje aktualnie nad longplay'em, którego premiera zaplanowana jest na 17 stycznia przyszłego roku. Z niecierpliwością czekam na to, co się na nim znajdzie, a póki co podrzucam dwa utwory zespołu - jeden po polsku, a drugi w języku Shakespear'a.

"Sorbetowy"


"Bitter Heart"


Linki:

Raye - Bet U Wish

chillsoundsgoodmusic
17 lat na karku i świetlana przyszłość przed nią - tak pokrótce można opisać Rachel Keen, występującą pod pseudonimem Raye. Nieco ponad miesiąc - tyle czasu upłynęło od czasu, gdy Raye zadebiutowała ze swoim pierwszym utworem, a już jest wokół niej głośno.

"Bet U Wish" to trzeci utwór pochodzący z debiutanckiej EP-ki młodej wokalistki - "Welcome To The Winter". Mocno zaznaczony basem rytm i urzekający wokal Rachel sprawiają, że jest to chyba najciekawsza z dotychczasowych propozycji Raye. Nie zmienia to rzecz jasna faktu, że warto zapoznać się z całą twórczością Brytyjki. Z tym nie będzie za dużego problemu - Raye udostępnia całą EP-kę do pobrania za darmo, wystarczy, że zapiszecie się do newslettera na jej stronie. Z pewnością warto!


wtorek, 4 listopada 2014

Amy Rose - Awake Alive

chillsoundsgoodmusic
Utwór ten mógłby być inspiracją do napisania dobrego felietonu na temat tego, w jaki sposób wczesne wychowanie wpływa na przekazywane dźwięki. Wszystko przez to, że Amy Rose dorastała w religijnej sekcie. Chillsoundsgoodmusic to jednak nie blog psychologiczny, a muzyczny, skupimy się więc na tym co najważniejsze, czyli na artystce oraz wykonywanym przez nią utworze.

Amy Rose to australijska wokalistka z Queensland, a "Awake Alive" to jej pełnoprawny debiut. Utwór jest po brzegi wypełniony elektroniczną, post-folkową tajemniczością, sama Amy też spisuje się bardzo dobrze. Jest spokojnie, klimatycznie i nastrojowo, warto więc czekać na to, co artystka może jeszcze zaprezentować.



Linki:

ODESZA ft. Zyra - Say My Name (DNKR Remix)

chillsoundsgoodmusic
"Może by tak zremiksować ODESZĘ?" - padło pytanie w producenckim światku. "Popieprzyło was?" - odpowiedział jeden z producentów. Drugi dodał - "To niewykonalne". A potem do kręgu wszedł duet DNKR i rzekł: "Spróbujemy!". Tak najprościej można opisać to, co stało się w przypadku tego tracku. ODESZA to w zasadzie bezbłędny duet producencki i 99% prób zremiksowania jakiegokolwiek utworu z ich dorobku kończy się bolesnym fiaskiem i wnioskiem, że to jeszcze nie pora na coś z tego poziomu. Jak pewnie się domyślacie, tym razem mamy do czynienia ze zgoła odmienną sytuacją.

Pod nazwą DNKR kryją się bracia Niklas i Linus Duncker. Chłopaki produkują swoje utwory w Hamburgu, a ich projekt muzyczny jest dość świeży, bo powstał w czerwcu bieżącego roku. Remix "Say My Name" to dopiero trzeci track w ich dorobku. Trzeba przyznać, że dość szybko zawyżyli poziom swojej poprzeczki. Dzięki nim możemy odkryć, że znana z klimatów electronic-downtempo ODESZA brzmi świetnie również w house'owym wydaniu. Moim zdaniem DNKR należy się głęboki ukłon. Oby tak dalej!


Linki:

niedziela, 2 listopada 2014

Oh Wonder - Dazzle / Shark / Body Gold

chillsoundsgoodmusic
Oh Wonder to powstały w tym roku duet producencki nagrywający w Wielkiej Brytanii. Pierwsze dwa utwory grupa wydała pod nazwą Wonder Wonder, jednak po odkryciu, że istnieje już band o podobnej nazwie, przeobrazili się w Oh Wonder. Duet obiecał, że będzie wydawać po jednym utworze każdego miesiąca, do końca bieżącego roku i póki co tej obietnicy dotrzymuje. Mamy więc do dyspozycji trzy spokojne, chillujące kompozycje zbudowane w podobny sposób. Każdy z utworów bazuje na delikatnej elektronice, która stanowi dobre tło dla naprawdę bardzo dobrze współbrzmiących wokali. Jeżeli Oh Wonder nie rzucają słów na wiatr, to jeszcze w tym roku będziemy mieli okazję ten dwugłos usłyszeć, na co czekam.

"Dazzle"



"Shark"



"Body Gold"


Linki:

sobota, 1 listopada 2014

Zella Day - EP / 1965

chillsoundsgoodmusic
Gdy po raz pierwszy usłyszałem dziś Zellę Day, pomyślałem, że to nie fair, że na świecie jest pewnie bardzo dużo bardzo dobrej muzyki, której nigdy nie przyjdzie mi usłyszeć. Bo przecież nie prowadziłem bloga tylko kilka miesięcy, a gdzieś ta Zella przepadła w moich muzycznych poszukiwaniach, przez co natknąłem się na nią dopiero dziś. Tyle dobrego, że zamiast wyczekiwać kolejnych utworów, mogłem od razu zapoznać się z kilkoma jej produkcjami.

Sukces Lany del Rey sprawił, że na rynku muzycznym jak grzyby po deszczu pojawiać zaczęły się melancholijne dziewczyny próbujące śpiewać w tym samym stylu. Żadnej jednak nie udało się mnie przekonać do siebie tak bardzo, jak Zelli. Media zdążyły już ochrzcić ją "weselszą wersją Lany del Rey", ja postanowiłem jednak, że odczepię się od tych porównań - Zella to Zella i choć wyraźnie słychać inspiracje starszą koleżanką, to wydaje mi się, że z powodzeniem na rynku znajdzie się miejsce dla obu z nich.

Zella wydała właśnie swoją debiutancką EP-kę, na której odnaleźć możemy cztery utwory. Dziewczyna zaczęła jednak swoją przygodę z muzyką wcześniej, dzięki czemu w Internecie odnaleźć możemy też cover "Seven Nation Army" The White Stripes, z którym poradziła sobie bardzo dobrze. Prawdziwe wrażenie robią jednak jej autorskie utwory. Wielbicielom Lany najbardziej przypadnie do gustu nastrojowy "1965", jednak tak naprawdę każdy dotychczas wydany przez Zellę track jest wart przesłuchania. Wokalistka czaruje swoim urokiem, któremu naprawdę bardzo ciężko jest się oprzeć. Ja z pewnością pobiegłbym z nią szukać wschodu Edenu.

"Hypnotic"



"1965"



"East Of Eden"



"Sweet Ophelia"


Linki:

czwartek, 30 października 2014

Foynes - Far Away (ft. Dionne Lightwood) / Close My Eyes

chillsoundsgoodmusic
Tym razem przenosimy się do Australii, z której pochodzi Foynes, a ściślej - Nicholas Basquiat - bo to właśnie ten producent kryje się pod tą ksywką. Pod prawdziwym nazwiskiem wydał on kilka autorskich utworów oraz parę remixów. Tej samej sztuki dokonał już zresztą jako Foynes. Z pewnością warto zapoznać się z jego dotychczasowym dorobkiem - zapewniam Was, że nie będziecie żałować.

Dziś jednak chcę podrzucić Wam jego najnowszą produkcję. Dokładnie 8 dni temu Nicholas pokazał światu swoje najnowsze dziecko. Nagrany wspólnie z Dionne Lightwood utwór "Far Away", Foynes oznaczył na swoim SoundCloudowym profilu tagiem #sadboy shit, z którym niestety zgodzić się nie mogę. Bo o ile w cząstce 'sadboy' trochę prawdy jest - utwór faktycznie ma dość smutny klimat, to jednak elementu 'shit' na pewno w nim nie dostrzegam. To przede wszystkim dobry przykład na to, że autotune nie powstał tylko po to, by poprawiać wokal popowych gwiazdek, które na żywo nie potrafią wyciągać żadnych bardziej wymagających dźwięków. W tej piosence zabawy linią wokalną naprawdę mają sensowne zastosowanie.



Na dokładkę dorzucam jeszcze utwór "Close My Eyes". Myślę, że wielbicielom ODESZY nie trzeba polecać.


Linki:

J Tropic - Love Up EP

chillsoundsgoodmusic
J Tropic to wciąż dość tajemnicze nazwisko na chillsoundowej liście. Z pewnych informacji wiadomo tyle, że jest to brytyjski producent tworzący w Brighton, który właśnie wydaje swoją debiutanckę EP-kę przy pomocy Duly Noted Records. Nic więcej jednak nie potrzeba nam do szczęścia, ponieważ pochodzące z minialbumu trzy utwory bronią się same.

Na EP-kę "Love Up" składają się tracki zbudowane na podobnej zasadzie. Tło stanowią elektroniczne podkłady, żywcem czerpiące z muzyki lat 90-tych, na których wyróżnia się przyjemny, kobiecy wokal. Nie wiem, czy mamy przyjemność słuchać tej samej wokalistki, czy też za każdym razem artystka się zmienia, jednak nie ma to znaczenia, ponieważ głos w każdym z utworów jest równie dobry. Niezależnie od tego, czy słuchamy zmierzającego w klubowe strony "Solid Gold", czy nabrzmiałego od dźwięków charakterystycznych dla R&B "Love Up", czy też najbardziej nowoczesnego i w mojej opinii najlepszego "Who U Are" - jest równie fajnie.

"Who U Are"



"Love Up"



"Solid Gold"


środa, 22 października 2014

Misun - Superstitions

chillsoundsgoodmusic
Misun już od dawna przestał być dla mnie tylko i wyłącznie nowo poznanym, ciekawym, zespołem. To właśnie od nich zaczęła się przecież moja przygoda z chillsoundem, a prawie każdy ich utwór od czasu "Harlot", pojawił się na blogu. Dlatego też jestem niezmiernie szczęśliwy, że to fantastyczne trio dojrzało w końcu do wydania debiutanckiego longplaya, na co czekałem od ponad dwóch lat. Premiera albumu zaplanowana jest na 11-go listopada, a tytułowy utwór ukazał się dzisiaj.

O Misun pisałem już tak wiele, że nie do końca wiem, co jeszcze mógłbym napisać na temat ich nowej produkcji. Band w swojej historii przeskakiwał przez tak wiele gatunków, w dodatku w każdym spisywał się wyśmienicie, więc nie powinno nikogo dziwić, że również "Superstitions" to produkcja w pełni godna tego zespołu. Tym razem zespół wraca do klimatów, które najbardziej kojarzą mi się z wspaniałym "Promise Me". O klasie utworu najlepiej przekonacie się jednak sami, po jego przesłuchaniu. Ja najbardziej cieszę się z tego, że Misun przez dwa lata towarzyszyli mi w zasadzie nieustannie, a zapowiedziany longplay daje nadzieję na to, że tak naprawdę to dopiero początek.


Linki:

Maggie Szabo - Tidal Waves And Hurricanes

chillsoundsgoodmusic
Rzadko zdarza się, żeby ktoś o kim piszę na chillsoundzie, mógł pochwalić się artykułem na swój temat na Wikipedii, tym bardziej więc zdziwiłem się, gdy okazało się, że polski Internet nie ma zbyt wiele do powiedzenia na jej temat. No cóż, tym bardziej cieszę się, że to właśnie ja mogę zaznajomić Was z jej najnowszym singlem. Warto jednak wspomnieć, że Maggie pochodzi z Kanady, zdobyła już niemałą popularność dzięki swoim coverom na YouTube, a nawet wydała w 2012 roku swój debiutancki album. Uczciwie przyznam, że krążka zatytułowanego "Now Hear Me Out" nie miałem jeszcze okazji usłyszeć, póki co skupię się więc na najnowszym singlu, który zwiastuje kolejny album wokalistki.

Utwór "Tidal Waves And Hurricanes" to mocny argument przeciwko osobie, która twierdzi, że pop nie może być dobry. Track ten wydaje się być stworzony do playlist większości anten radiowych, a dzięki soulowym brzmieniom i prostym, gitarowym zagrywkom staje się czymś więcej, niż tylko kolejnym, niczym niewyróżniającym się utworem znanym z radia. Przede wszystkim ma jednak to, czym takie soul-popowe produkcje powinny się wyróżniać, czyli moc, która sprawia, że mamy ochotę ten track zapętlać i zapętlać. Pełen uroku głos Maggie tylko zwiększa moją ciekawość w stosunku do jej kolejnych nagrań.


Linki:

wtorek, 21 października 2014

Pr0files - Forgive

chillsoundsgoodmusic
Amerykański duet Pr0files już na swojej debiutanckiej EP-ce pokazał, że nie boi się inspiracji latami 80. Teraz, po blisko roku milczenia, Danny Sternbaum i Lauren Pardini pokazują, że nadal kochają te klimaty, w dodatku zaznaczając to o wiele mocniej. Wypuszczają ponadto, przynajmniej w mojej opinii, najlepszy track w ich dotychczasowym dorobku.

Nie do końca wiem, jakich magicznych sztuczek Pr0files użyło w przypadku ich najnowszego singla - "Forgive" - ale przy zachowaniu tak charakterystycznych dla osiemdziesiątych lat syntetycznych dźwięków, a także stylu śpiewania Lauren, który również kojarzy się z ówczesnymi przebojami, duet całkowicie uniknął uczucia kiczu, które często w przypadku takich klimatów przebija się na pierwszy plan. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z prawdziwym, dobrym electro-popem, który z powodzeniem mógłby znaleźć się w soundtracku do Miami Vice.


Linki:

sobota, 18 października 2014

Kormac - Doorsteps

chillsoundsgoodmusic
Ten album może być przykładem na to, w jaki sposób perfekcyjnie wykorzystywać klasyczne dźwięki. Kormac niejednokrotnie udowodnił już, że producentem jest świetnym, czego najlepszym przykładem mogą być jego dwie EP-ki oraz pierwszy longplay. Tym razem jednak Irlandczyk zdecydowanie mocniej postawił na współpracę z innymi osobami, wskutek czego na płycie znajdziemy tylko dwa instrumentale.

Cały "Doormats" jest głęboko osadzony w hip-hopowych korzeniach, jednak z pewnością nie określiłbym tego albumu mianem płyty hip-hopowej. Chociaż faktycznie to właśnie ten gatunek spina longplay w całość, to jednak na "Doormats" znajdziemy też sporą domieszkę soulu, R&B, a nawet odrobinę drum'n'bassu. Różnorodność płyty to jej zdecydowany atut, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że pomimo wielogatunkowości "Doormats" to krążek wyjątkowo spójny. Po każdym utworze można wyczuć, że to Kormac, z pewnością też żaden z nich nie został wepchnięty do tracklisty na siłę. Od początku do końca czuć, że jest to longplay przemyślany i nie ma na nim ani grama przypadku.

"Doormats" od samego początku ustawia wysoką poprzeczkę. Otwierający album track "Wake Up", w którym wokalnie udzieliła się znana między innymi z występów z Bonobo Bajka, to chyba najbardziej uzależniający utwór na płycie. Klasyczne klawisze i trąbki perfekcyjnie współgrają z dość surowym beatem i ciepłym wokalem. Po prostu bajka - a dalej wcale nie jest gorzej. "Doormats" wiedzie nas przez szybki i rytmiczny "Superhero", do którego sprawnie nawija MC Little Tree. Zdecydowanie bardziej klasyczne podejście do hip-hopu pojawia się jednak w kolejnych dwóch utworach, w których Speech Debelle daje przykład tego, jak wygląda kobiecy rap z najwyższej półki. Nicki Minaj - zamilcz, posłuchaj i ucz się! Kolejne utwory to jeszcze ciekawsze kolaboracje - w "Another Screen" słowa wypowiada Irvine Welsh - pisarz, na którego koncie znajduje się między innymi znany z ekranizacji Danny'ego Boyle'a "Trainspotting". Do niebanalnych zaliczyć należy także współpracę z wiolonczelistką Vyvienne Long. Dalej mamy powrót do klasycznego hip-hopu - "Cloning" to kolejny bardzo dobry numer tej płyty. Nawet instrumentale, za którymi, jak wiecie, średnio przepadam, tym razem przypadły mi do gustu - szczególnie, jeżeli chodzi o drum'n'bassowy "Connect". Longplay zamyka melorecytowany "Get Up Go Away".

"Doormats" pojawił się w moich głośnikach nagle i z miejsca wbił się do tegorocznego panteonu najlepszych albumów. Lubię tę płytę przede wszystkim za to, że doskonale pokazuje, jak wielowątkowa i wielowymiarowa potrafi być muzyka. Życzyłbym sobie więcej takich krążków. Szczerze polecam!



czwartek, 16 października 2014

Last Lynx - None Of My Friends

"Nareszcie" - krzyczy każda cząstka mnie, po przesłuchaniu najnowszego utworu Last Lynx. Jeżeli ktoś śledzi chillsounda od dłuższego czasu, zapewne wie, że ten szwedzki zespół to aktualnie jedna z moich ulubionych grup na świecie. Piosenki "Killing Switch" oraz "The Great Water Sequel", pochodzące z EP-ki "Ocean Reels" plasują się naprawdę wysoko w moim prywatnym TOP-ie Wszech Czasów.

Niestety, ostatnie propozycje serwowane przez Last Lynx trochę zboczyły ze ścieżki obranej przy "Ocean Reels". To oczywiście bardzo dobrze, bo artysta, który stoi w miejscu, to tak naprawdę artysta, który wykonuje krok w tył. Przyznaję jednak, że trochę tęskniłem za klimatami, dzięki którym pokochałem sztokholmski band. Pomimo, że "Curtains" i "Lacuna" stanowiły bardzo smaczny kąsek dla każdego wielbiciela muzyki, to jednak nie wbiły się w mój muzyczny gust tak bardzo, jak "Killing Switch". W końcu jednak Last Lynx wydali utwór, który przekonał mnie do siebie już po pierwszym przesłuchaniu. "None Of My Friends" to w mojej opinii jak na razie najlepsza propozycja z EP-ki "Rifts", której premiera będzie mieć miejsce 7-go listopada. Czekam z niecierpliwością, jak na wszystko, co spod rąk członków Last Lynx wychodzi.


Linki:

środa, 15 października 2014

AViVAA - CRYSTALEYES / XX / Reel Me In

chillsoundsgoodmusic
Dużo ostatnio na chillsoundzie elektronicznych dźwięków - tym razem również zmierzamy w tym kierunku. AViVAA to australijski duet, w skład którego wchodzą Aviva Payne oraz Matais Coulter. Grupa z sukcesem wydała już dwa single - "Reel Me In" oraz "XX", które sprawiły, że wokół bandu zdążyła się już zebrać dość liczna grupka fanów.

Niedawno miała miejsce premiera trzeciego utworu duetu z Sydney - "CRYSTALEYES". W porównaniu do wcześniejszych produkcji, track ten jest zdecydowanie bardziej agresywny pod względem elektronicznym. Wszystkie trzy utwory są jednak warte uwagi, tym bardziej, że każdy z nich charakteryzuje się swoją własną stylistyką, co sprawia, że AViVAA nie nudzi. Momentami w ich produkcjach, szczególnie w nastrojowym "XX", słychać inspirację Laną del Rey - nie powinno to jednak dziwić, biorąc pod uwagę, że w masteringu palce maczał Gene Gremaldi. Warto zapoznać się z tym, co AViVAA proponuje oraz oczekiwać EP-ki, której premiera ma mieć miejsce jeszcze w tym miesiącu - ja do grupki ich fanów z przyjemnością dołączam.

"CRYSTALEYES"



"XX"



"Reel Me In"



wtorek, 14 października 2014

VYD - Tank Tops

chillsoundsgoodmusic
VYD to pochodzący z południowej Kalifornii, a obecnie nagrywający w Brooklynie, dwuosobowy band, który nagrywaną przez siebie muzykę nazywa, jako mieszankę nu-disco z rockiem. Tworzą go wokalista Justin Howard oraz gitarzysta i beatmaker Nick Wisse. Jak sami twierdzą, lubią oni mieszać elektroniczne podkłady muzyczne z żywymi instrumentami.

Taką strategię przyjęli też w swoim najnowszym utworze pt. "Tank Tops". Muszę przyznać, że sprawdziło się to wyśmienicie. Choć dorobek chłopaków z VYD nie jest jeszcze zbytnio zróżnicowany, to zdecydowanie stwierdzam, że "Tank Tops" to ich najlepszy track. Mocne, gitarowe dźwięki idealnie sprawdzają się do elektronicznego podkładu w typowo letnich klimatach. Czekam na więcej produkcji tego typu.


sobota, 4 października 2014

Amy Steele - Bury You Deep + Catch 44 Remix

chillsoundsgoodmusic
Amy Steele to ambitna 21-latka, która aktualnie próbuje w Londynie połączyć dwie drogi, na których realizuje swoje marzenia. Jedną z tych ścieżek jest medycyna, druga to, rzecz jasna, muzyka. Nie wiem, jakie predyspozycje do zostania wybitnym lekarzem posiada Amy, wiem natomiast, że istnieje duża szansa na to, by namieszała trochę na rynku muzycznym.

Dziewczyna współpracowała już z takimi artystami, jak The Game oraz Mario, na chillsoundzie skupimy się jednak na jej ostatnim solowym dokonaniu, pt. "Bury You Deep". Jest to spokojny, a jednocześnie nieco niepokojący, popowo-soulowy track, którego elektroniczny podkład przywodzi na myśl najlepsze dokonania Banks. Całkiem inna barwa głosu Amy Steele od razu nadaje jednak utworowi zupełnie odmienny od produkcji Banks charakter.

Na dokładkę podrzucam jeszcze remix tego utworu w wykonaniu Catch 44. Wykorzystano w tym przypadku cały potencjał oryginału, wplatając go w typowo brytyjski, klubowy podkład. Obu wersji słucha się wyśmienicie.

"Bury You Deep"



"Bury You Deep (Catch 44 Remix)"


poniedziałek, 29 września 2014

Halsey - Hurricane / Ghost / New Americana

chillsoundsgoodmusic
Na debiutancką EP-kę tej 19-letniej dziewczyny z New Jersey zaostrzyć zęby zdążyło już sobie wiele osób. Ja jednak starałem się być powściągliwy. Utwory "Ghost" i "New Americana", choć wcale nie były złe, trochę za bardzo kojarzyły mi się z dokonaniami nastoletnich, popowych gwiazdek. Oczywiście były co najmniej o klasę lepsze, jednak nadal nie przekraczały moim zdaniem granicy, przy której ktoś zaczyna mnie bardzo interesować. Człowiek jednak czasem się myli ;)

Sytuacja diametralnie zmieniła się dziś, gdy po raz pierwszy usłyszałem najnowsze nagranie Halsey, czyli "Hurricane". To właśnie w tym utworze wokalistka pokazała, że zna się na alternatywnym popie i umie wykorzystać elektronikę do czegoś więcej, niż tylko typowego zaznaczenia rytmu. Klimat tego utworu bije na głowę poprzednie dokonania Halsey. Najlepsze jednak, że po kilkukrotnym przesłuchaniu "Hurricane", tamte piosenki też wpadły mi w ucho. Właśnie dlatego podrzucam Wam wszystkie poniżej. Premiera EP-ki pt. "Room 93" - 28 października.

"Hurricane"



"Ghost"



"New Americana"



Linki:

niedziela, 28 września 2014

Sir Sly - Inferno (ft. Lizzy Plapinger)

chillsoundsgoodmusic
Sir Sly podbili rok temu moje serce, a ich "Where I'm Going" był według mnie jednym z najlepszych utworów, jakie miałem okazje w 2013 roku usłyszeć. Fenomenalna EP-ka sprawiła, że ostrzyłem sobie zęby na ich pełnoprawny longplay. W międzyczasie przyszła jeszcze pora na kilka remixów oraz utwory, które ostatecznie na albumie się nie znalazły. Pierwszą płytę chłopaków z Sir Sly oficjalnie zwiastował tytułowy singiel - "You Haunt Me". Muszę przyznać, że trochę mnie to zaniepokoiło, bo w utworze tym Sir Sly delikatnie zboczyli z obranej przez siebie drogi. Nie twierdzę oczywiście, że track ten jest zły, ale mi zwyczajnie "nie podszedł".

Na szczęście dziś nie muszę już martwić się o jakość debiutanckiego longplaya amerykańskiego bandu. "You Haunt Me" miał premierę 12 września, dzięki czemu większość z nas mogła wyrobić już sobie zdanie na temat tej płyty. Na albumie znajdziemy utwory znane już z wspomnianej EP-ki oraz kilka nowych propozycji. Całość nie jest zła, powiedziałbym nawet, że jest bardzo dobra, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby wszystkie utwory trzymały objęty początkowo klimat, "You Haunt Me" byłoby o klasę lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że zachęcam do przesłuchania albumu. Zresztą zdecydowanie lepiej zrobi to nagrane wspólnie z wokalistką MS MR "Inferno" - jeden z mocniejszych punktów płyty.


Linki:

Jack Garratt - Worry / Water

chillsoundsgoodmusic
Przerwy w prowadzeniu chillsounda sprawiają niestety, że omija mnie bardzo dużo dobrej muzyki. Jest jednak coś, co w tym całym zamieszaniu lubię - nadrabianie zaległości. Ot, taki Jack Garratt - większość świata już od blisko dwóch miesięcy zachwyca się jego EP-ką, a ja poznałem go dopiero dziś. Nic straconego, bo pierwsze wrażenie pozostaje takie samo - a jest ono horrendalnie dobre!

Jak już wspomniałem, londyński artysta wydał 14-go lipca swoją debiutancką EP-kę pt. "Remnants". Na płycie znajdziemy 4 utwory, w tym tytułowy track oraz debiutancki "I Couldn't Want You Anyway", który sprawił, że o Jacku zaczęło się robić głośno. Dla mnie jednak prawdziwą perłą albumu okazał się track "Worry", który przy odrobinie rozgłosu mógłby z powodzeniem podbić światowe listy przebojów. Garratt bazuje na charakterystycznych, elektronicznych podkładach, które bardzo łatwo wpadają w ucho, jednak podporą całej EP-ki jest wokal artysty. Jack bez problemu przeskakuje z ciepłego, naturalnego brzmienia na wysoki falset, a my nie czujemy przy tym nieprzyjemnego zgrzytu, co niejednokrotnie w przypadku śpiewających facetów ma miejsce. Warto wspomnieć jeszcze o tym, że artysta jest też multiinstrumentalistą i potrafi bez problemu sam zremiksować swoje utwory. Człowiek orkiestra - czego chcieć więcej?

"Worry"


"Water"


Linki:

sobota, 27 września 2014

TĀLĀ - Alchemy

chillsoundsgoodmusic
TĀLĀ weszła na muzyczny rynek niczym Rosja na teren Ukrainy - mówiąc krótko - z pierdolnięciem. Jeszcze na początku 2014 roku była nikomu nieznaną artystką, natomiast dziś jej debiutancka EP-ka "The Duchess" ma ponad pół miliona zasłużonych wyświetleń na Soundcloudzie. Londyńska producentka nie spoczęła jednak na laurach, czego efektem "Alchemy" - tytułowy utwór z nadciągającej wielkimi krokami kolejnej EP-ki TĀLI.

Dziewczyna lubi eksperymentować - słychać było to na "The Duchess", słychać również w najnowszym tracku. Połączenie chłodnej, niebanalnej elektroniki z arabskimi rytmami wydaje się być ryzykownym krokiem - jednak w przypadku TĀLI sprawdza się znakomicie. Nie jest to oczywiście typ muzyki, który każdemu przypadnie do gustu, mnie jednak satysfakcjonuje i sprawia, że z niecierpliwością czekam na całą EP-kę. Każdemu, komu spodoba się "Alchemy" polecam przesłuchanie wcześniejszych dokonań artystki.


Linki:

Yeo - KOBE / Always Open

chillsoundsgoodmusic
Yeo na scenie muzycznej działa już od 2006 roku i znany jest z tego, że nie przywiązuje się zbytnio do danego gatunku muzycznego. W trakcie swojej kariery bawił się już folkiem, r&b czy szeroko pojętą alternatywą. Przez cały czas pozostawał jednak w cieniu, zainteresowanie wzbudzając dopiero wydanym już prawie rok temu utworem "Girl". Minimalistyczny, elektroniczny track sprawił, że wokół nagrywającego w Melbourne Australijczyka zrobiło się głośno. I choć porównania do takich artystów, jak Jai Paul, jak zwykle okazały się być trochę na wyrost, to jednak Yeo z pewnością jest postacią wartą naszego zainteresowania.

Na chillsounda trafia dzięki wydanej ponad tydzień temu EP-ce o nazwie "Come Find Me". Na minialbumie znajdziemy 4 utwory i jeden remix - i wbrew pozorem, to wcale nie "Girl" jest najsilniejszym punktem tego wydawnictwa. W mojej opinii na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się "KOBE" -  track, którego niesamowicie optymistyczny elektroniczny hook zostanie mi w głowie na długi czas. W kontraście do niego pozostają dość spokojne zwrotki, niejednokrotnie ubarwione fajnie wykorzystanymi, syntetycznymi dźwiękami. To jednak właśnie powtarzający się kilkukrotnie bridge stanowi o sile utworu - trochę żal, że poznałem go dopiero dziś, bo z pewnością stanowiłby idealny soundtrack pod wakacyjne wspomnienia.

Nie mniejsze wrażenie zrobił na mnie "Always On My Mind" z przytłumioną gitarą w tle. Po raz kolejny mamy tu do czynienia z nienachalną elektroniką, dzięki której uśmiech po raz kolejny pojawia się na naszych ustach. Utwór ten jest zdecydowanie bardziej "surowy" od swojego poprzednika, jednak również w tym przypadku najważniejszą jego zaletą jest melodyjność. Yeo ma smykałkę do tworzenia zgrabnych i zapadających w pamięć kompozycji, które podświadomie nucimy jeszcze przez długi czas od przesłuchania utworu. Z chęcią przyjrzę się jego kolejnym produkcjom.

"KOBE"



"Always Open"



Linki:

niedziela, 29 czerwca 2014

SomeKindaWonderful

chillsoundsgoodmusic
Debiutancki album grupy SomeKindaWonderful usłyszałem już w czwartek, stwierdziłem jednak, że najbezpieczniej będzie poczekać z publikacją postu do weekendu. Zdecydowałem, że lepiej ochłonąć i dać sobie odrobinę czasu na zastanowienie się czy płyta ta rzeczywiście jest tak dobra, jak wydawało mi się to po pierwszym przesłuchaniu. Dziś mamy niedzielę, a debiut amerykańskiego bandu w zasadzie nieprzerwanie rozbrzmiewa w moich głośnikach - zapewne więc domyślacie się, jaki jest werdykt.

Zacząć powinienem przede wszystkim od podziękowań dla wytwórni Interscope, dzięki której recenzja ta w ogóle może powstać. Jeszcze jakiś czas temu wokalista SomeKindaWonderful - Jordy Towers, zajmował się wyłącznie rapem, należał do owej wytwórni i miał w niej status złotego chłopca, na którym można było zarobić kupę forsy. W tym celu należało jednak zmienić podejście Jordy'ego jako artysty, na co on zdecydowanie się nie godził - Interscope postanowiło więc spróbować z kim innym, a Towers został na lodzie. Pomimo tego, że na ponad rok wyleciał z muzycznego światka, Jordy nie poddał się, dzięki czemu powstało SomeKindaWonderful - jeden z najlepszych zespołów, jakie miałem okazję słyszeć w tym roku.

Debiutancki album grupy to niesamowita porcja muzycznego eklektyzmu - i choć w przypadku wielu artystów, takie podejście to samobójczy strzał w głowę, SomeKindaWonderful poradzili sobie z serwowaną przez samych siebie różnorodnością gatunkową perfekcyjnie. Gdybym miał jak najkrócej podsumować dwanaście utworów składających się na debiutancką płytę grupy, powiedziałbym tak - mocna, ale nieprzesadnie agresywna elektronika, sporo gitar oraz fenomenalny wokal Jordy'ego Towersa. Są to w zasadzie trzy fundamenty, na których zbudowany został pierwszy longplay bandu. SomeKindaWonderful stawiają na owych fundamentach poszczególne cegły w bardzo wysmakowany sposób, dzięki czemu ich debiut to międzygatunkowa podróż, w trakcie której ani przez chwilę się nie nudzimy.

Rozpoczynający płytę utwór "Cornbread" stanowi niezwykle mocne intro, które w paru momentach przywodzi na myśl klasyczne nagrania grupy Aerosmith - nie ma chyba lepszej rekomendacji, która może zachęcić wielbicieli muzyki do zapoznania się z SomeKindaWonderful. Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że tak będzie już do końca płyty. Dwa utwory potem mamy "Hard For Days", przy którym czułem się jakby spełniło się moje marzenie - powrócił Fort Minor. To właśnie przy tym tracku po raz pierwszy słychać, że Jordy był kiedyś raperem, co przy innych utworach wydaje się wręcz niewiarygodne. Wybrane na pierwszy singiel "Reverse" prezentuje innowacyjne podejście do bardzo oklepanego tematu, jakim jest zdrada i rozstanie - jak wskazuje to tytuł, treść utworu przedstawiana jest od końca. Kolejna zmiana pojawia się przy "Devilish Man" - to bluesowo-soulowo-country track, który mógłby pojawić się w soundtracku do dobrego, hollywoodzkiego westernu. Nie ma sensu opisywanie każdego utworu z osobna - musicie sprawdzić to sami, ta płyta to naprawdę jeden z najlepszych albumów tego roku. Przemawia za tym każdy track - nawet biesiadno-radośny "Burn For Me" zwieńczający longplay wpisuje się w koncepcję całego albumu i nie psuje odbioru całości.

Jestem pełen podziwu dla całego zespołu - SomeKindaWonderful grają bardzo dobrze, kompozycje są spójne, przemyślane i różnorodne, a wokal i wszechstronność Jordy'ego Towersa budzą zachwyt. Dlatego nie przegapcie ich - SomeKindaWonderful to dla mnie póki co najgorętsza nazwa na liście tegorocznych debiutantów, a konkurencja musi przeskoczyć niezwykle wysoko ustawioną poprzeczkę. Poniżej trzy utwory z albumu, reszty posłuchać możecie np. na soundcloudowym profilu bandu:

"Reverse"



"Laugh Out Loud"



"Police"



Więcej o bandzie znajdziecie tu:
facebook
twitter
oficjalna strona

czwartek, 26 czerwca 2014

Kailo - Need Ya (ft. Aela Kae)

chillsoundsgoodmusic
Kailo to australijski beatmaker, który zadebiutował w zeszłym roku EP-ką o nazwie "Say That Way". Od tamtej pory milczał, wydając tylko dwa nowe utwory i jeden remix. Milczenie właśnie zostało przerwane - producent zapowiedział kolejny minialbum, który nosić ma tytuł "NINETIESGIRL".

Jeżeli dziewczyny z lat '90 były uśmiechnięte, radosne i niosły pozytywną energię, to Kailo perfekcyjnie odwzorował to w pierwszym tracku zwiastującym jego drugą EP-kę. "Need Ya" to niesamowicie przyjemny w odbiorze utwór, dzięki któremu na twarzy automatycznie wykwita szeroki uśmiech. Soulowy sampel w połączeniu z nowoczesną elektroniką i niezwykle miłym dla ucha wokalem Aeli Kae tworzy track idealny do odtworzenia z samego rana - pozytywny dzień gwarantowany!


Kailo szukajcie tu:

We The Wild - Trampoline / Paper Plane

chillsoundsgoodmusic
Bardzo się w tym miesiącu na chillsoundzie brytyjsko zrobiło, nic jednak nie poradzę na to, że od kilku dni ponad połowa dobrych utworów, na które wpadam, to produkcje rodem z Londynu i okolic. Tak samo jest z poznanym przeze mnie dziś duetem We The Wild.

Grupę tworzą Ant West i Casey Roarty, którzy tworzą wspólnie muzykę od momentu, w którym się poznali - a mieli wtedy 15 lat. Swoją twórczość zaprezentowali światu jednak dopiero rok temu, przy okazji premiery ich debiutanckiej EP-ki, zatytułowanej "Vol. I" (polecam przesłuchać - jeżeli spodobają się Wam "Trampoline" i "Paper Plane", EP-ka też nie zawiedzie). Szybko okazało się, że chłopaki mają też smykałkę do remixów, dzięki czemu spod ich rąk wyszły przeróbki utworów takich artystów jak Bipolar Sunshine czy grupy White Lies. We The Wild szykują się właśnie do wydania drugiej EP-ki, która nazywać się ma (zaskoczenia nie ma) - "Vol. II". Minialbum zapowiada track "Trampoline", który jest przykładem bardzo fajnego i łatwo wpadającego w ucho alternatywnego popu.



Tę samą EP-kę zwiastuje również wydany miesiąc temu "Paper Plane" - równie dobry, zaczynający się bardzo spokojnie i stopniowo rozwijający się utwór, który pozwala mieć nadzieję na to, że "Vol. II" będzie EP-ką bardzo równą. Warto mieć na We The Wild oko - komentarze czytelników wskazują na to, że chłopaki bardzo dobrze radzą sobie również w graniu na żywo, z czego wnioskuję, że jeszcze nieraz o nich usłyszymy.



We The Wild znajdziecie tu:

środa, 25 czerwca 2014

Es-K - Reminisce (ft. MC Dialect, Charmingly Ghetto, M-Dot & S.Dub) (Chromadadata Remix)

chillsoundsgoodmusic
Przyznam, że o Es-K miałem dziś okazję usłyszeć po raz pierwszy, jednak było to zdecydowanie miłe doświadczenie. Amerykański beatmaker i producent znany był do tej pory przede wszystkim ze swojej serii Spontaneous Grooves, pewne przykre wydarzenia z życia skłoniły go jednak do wydania pierwszego pełnoprawnego longplaya. Nie jesteśmy tu jednak po to, by mówić o przykrych sprawach - przesłania domyślić możecie się choćby z tekstu poniższego tracku. Skupmy się na rzeczach zdecydowanie przyjemniejszych, czyli jakości utworu "Reminisce" pochodzącego z albumu "Serenity".

Track ten to oldschoolowy, chillujący przykład hip-hopu z bardzo wysokiej półki. Szacunek należy się tu producentom - zarówno główny autor, jak i wspomagający Chromadadata spisali się wyśmienicie, jak i udzielającym się wokalnie raperom - każdy z nich wykonał naprawdę dobrą robotę. "Reminisce" to, pomimo skłaniającego do refleksji wydźwięku, idealny, optymistyczny, wakacyjny track, dzięki któremu możemy pobujać się w rytm perfekcyjnie płynącego beatu.


Es-K znajdziecie tu:

Black Honey - Sleep Forever

chillsoundsgoodmusic
Nie mam pojęcia kim jest, nie mam pojęcia skąd jest, nie wiem nawet jak wygląda, jednak nie sposób nie ulec urokowi piosenki artystki podesłanej mi przez londyńską wytwórnię Duly Noted Records.

"Sleep Forever" to pierwszy utwór wokalistki (zespołu?) ukrywającej się pod pseudonimem Black Honey. Już od pierwszych dźwięków nie sposób powstrzymać się od porównań do Lany del Rey - zarówno gęsty i powolny klimat utworu, jak i samo brzmienie wokalu oraz sposób śpiewania niesamowicie przypominają styl nowojorskiej gwiazdy. Jako wierny fan Lany nie mam do tego żadnych zastrzeżeń - wysoka sprzedaż jej albumów z pewnością stanowi dość dobrą zachętę do naśladowania. Należy jednak zaznaczyć, że "Sleep Forever" nie jest kopią żadnego z utworów del Rey, pomimo tego, że równie dobrze mógłby znaleźć się na "Born To Die" i nikt nie zauważyłby, że nie jest elementem tracklisty tego albumu. Różnicę pomiędzy artystkami zauważyć można dopiero przy drugiej zwrotce, gdy piosenka nabiera tempa, a Black Honey rozkręca się i zmienia tembr głosu na taki, z którego Lana jednak nie korzysta.

"Sleep Forever" to debiut równie magnetyczny i przyciągający uwagę słuchacza, co "Video Games". Niewiadomą pozostaje jedynie odpowiedź na pytanie, czy Black Honey uda się podtrzymać równie wysoki poziom przy kolejnym singlu oraz wykreować postać tak charyzmatyczną i uwielbianą, jak Lana.



Black Honey szukajcie tu:
twitter