poniedziałek, 30 stycznia 2017

alxxa - Nobody / Fire

chillsoundsgoodmusic
Naprawdę nazywa się Alex Saad, jednak na scenę muzyczną wkracza pod pseudonimem alxxa. Zadebiutowała w styczniu 2016 roku utworem Fire, który powstał przy współpracy z jej znajomych ze studiów - producentem J. Pennyworth. Dokładnie po roku Amerykanka powraca z kolejnym nagraniem. Tym razem wsparcia udzielił jej Gazzo, znany czytelnikom chillsounda ze świetnego What You Waiting For. Utwór Nobody to electro-popowa propozycja, której jednak daleko do standardowych przedstawicieli tego gatunku - głównie ze względu na świetną produkcję, w którą wpleciono sporo doskonale pociętych wokalnych sampli, nasuwających skojarzenia z future bassowymi utworami.

Zarówno zeszłoroczny Fire, jak i - przede wszystkim - świeżutki Nobody sprawiają, że na Alex zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Pozostaje jedynie liczyć na to, że kolejny utwór alxxa zaprezentuje szybciej niż za rok.

Nobody



Fire


Linki:

Paris Blohm - Into Dust (ft. Elle Vee)

chillsoundsgoodmusic
Już kilka razy zdarzało się, że pierwszy utwór, którym dzieliłem się z Wami po dłuższej przerwie, był bardzo mocnym, elektronicznym strzałem. Nie wiem, czy tak wpływa na mnie powrót ambicji i chęci do działania, jednak nie inaczej jest w tym przypadku.

Paris Blohm to DJ i producent z Los Angeles, który od kilku już lat wyrabia własną markę. W zeszłym roku ogromny sukces odniósł jego remix utworu All We Know, doskonale znanego nam duetu The Chainsmokers. W 2017 rok Paris wkracza z nagranym wspólnie z Elle Vee utworem Into Dust. Ten przepełniony energią, świetną elektroniką i potężnym basem future-bassowy track to wszystko, czego dziś potrzebowałem.



Linki:

Siema 2017!

chillsoundsgoodmusic
Siema 2017!

Wiecie, że na chillsoundzie wiele rzeczy jest na odwrót. Wrzucam tu muzykę, jakiej w większości przypadków nie usłyszycie w najpopularniejszych stacjach radiowych, używam białych liter na ciemnym tle, a zamiast pisać systematycznie - poruszam się po sinusoidzie pełnej okresów spamowania i okresów ciszy. Dlatego też zapewne Was nie zdziwi, że noworoczne życzenia składam na koniec stycznia, zamiast na jego początku. Także ten... no... wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i w ogóle w 2017 roku. Oby ten rok był lepszy od poprzedniego - a jeśli styczeń nie do końca na to wskazuje, zróbcie tak, jak ja i zacznijcie nowy rok od dziś.

Końcówka 2016 roku miała wyglądać zupełnie inaczej. Gdy w końcu, w grudniu, przysiadłem do bloga, na mojej skrzynce mailowej widniało nieco ponad 7000 nieprzeczytanych wiadomości. Postanowiłem sobie - a uparta ze mnie świnia - że do końca roku nadrobię wszelkie zaległości, przeczytam i odsłucham każdego maila, tak by mieć pełny, muzyczny obraz 2016 roku, a następnie - tak jak w pierwszym roku istnienia chillsounda, przygotuję dla Was zestawienie "Best of". Okazji do działania miało pojawić się kilka - świąteczna przerwa, kilka dni urlopu, itd. Rzecz jasna, takie założenie było całkowicie niemożliwe do zrealizowania, do czego doszedłbym, gdybym tylko wziął do ręki kalkulator - 7000 wiadomości to pewnie jakieś 6000 utworów (przyjmijmy, że pozostałe maile to spam). Na każdy z nich poświęcę przynajmniej minutę - samo ich odsłuchanie zajęłoby więc nieco ponad 4 doby nieustannej pracy, a do tego doliczyć trzeba czas na przygotowanie postów dla tych utworów, którymi chciałbym się z Wami podzielić. Jak widać, średnio rozgarnięta ameba doszłaby do tego, że taki plan nie ma sensu - no, ale ja skończyłem jedynie ekonomię, więc gdzie mi tam po drodze z kalkulatorem i obliczeniami...

Potem było już standardowo - 12 grudnia dotarło do mnie, że prędzej obejrzę wszystkie sezony Klanu, niż nadrobię zaległości. Zadziałałem więc tak, jak powinien każdy dojrzały, rozsądny facet - załamałem się porażką, obraziłem na bloga i stwierdziłem, że "ja już nie kcem". Problem pojawił się - jak zwykle - po ponad miesiącu, gdy obrzydzenie docierającym z radiowego głośnika Stressed Out (przy całym moim uwielbieniu dla Twenty One Pilots) sięgnęło zenitu. Tak więc zalogowałem się wczoraj na skrzynkę i ze łzami w oczach skasowałem 10 000 wiadomości, po czym odsłuchałem tę mizerną, styczniową resztkę, która pozostała.

A dziś? Dziś mam już dla Was kilka wyselekcjonowanych pereł, kończę więc smęcić i zabieram się za podrzucanie Wam tego, co najważniejsze.

Z pozdrowieniami i uśmiechem na mordzie ;)