niedziela, 29 czerwca 2014

SomeKindaWonderful

chillsoundsgoodmusic
Debiutancki album grupy SomeKindaWonderful usłyszałem już w czwartek, stwierdziłem jednak, że najbezpieczniej będzie poczekać z publikacją postu do weekendu. Zdecydowałem, że lepiej ochłonąć i dać sobie odrobinę czasu na zastanowienie się czy płyta ta rzeczywiście jest tak dobra, jak wydawało mi się to po pierwszym przesłuchaniu. Dziś mamy niedzielę, a debiut amerykańskiego bandu w zasadzie nieprzerwanie rozbrzmiewa w moich głośnikach - zapewne więc domyślacie się, jaki jest werdykt.

Zacząć powinienem przede wszystkim od podziękowań dla wytwórni Interscope, dzięki której recenzja ta w ogóle może powstać. Jeszcze jakiś czas temu wokalista SomeKindaWonderful - Jordy Towers, zajmował się wyłącznie rapem, należał do owej wytwórni i miał w niej status złotego chłopca, na którym można było zarobić kupę forsy. W tym celu należało jednak zmienić podejście Jordy'ego jako artysty, na co on zdecydowanie się nie godził - Interscope postanowiło więc spróbować z kim innym, a Towers został na lodzie. Pomimo tego, że na ponad rok wyleciał z muzycznego światka, Jordy nie poddał się, dzięki czemu powstało SomeKindaWonderful - jeden z najlepszych zespołów, jakie miałem okazję słyszeć w tym roku.

Debiutancki album grupy to niesamowita porcja muzycznego eklektyzmu - i choć w przypadku wielu artystów, takie podejście to samobójczy strzał w głowę, SomeKindaWonderful poradzili sobie z serwowaną przez samych siebie różnorodnością gatunkową perfekcyjnie. Gdybym miał jak najkrócej podsumować dwanaście utworów składających się na debiutancką płytę grupy, powiedziałbym tak - mocna, ale nieprzesadnie agresywna elektronika, sporo gitar oraz fenomenalny wokal Jordy'ego Towersa. Są to w zasadzie trzy fundamenty, na których zbudowany został pierwszy longplay bandu. SomeKindaWonderful stawiają na owych fundamentach poszczególne cegły w bardzo wysmakowany sposób, dzięki czemu ich debiut to międzygatunkowa podróż, w trakcie której ani przez chwilę się nie nudzimy.

Rozpoczynający płytę utwór "Cornbread" stanowi niezwykle mocne intro, które w paru momentach przywodzi na myśl klasyczne nagrania grupy Aerosmith - nie ma chyba lepszej rekomendacji, która może zachęcić wielbicieli muzyki do zapoznania się z SomeKindaWonderful. Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że tak będzie już do końca płyty. Dwa utwory potem mamy "Hard For Days", przy którym czułem się jakby spełniło się moje marzenie - powrócił Fort Minor. To właśnie przy tym tracku po raz pierwszy słychać, że Jordy był kiedyś raperem, co przy innych utworach wydaje się wręcz niewiarygodne. Wybrane na pierwszy singiel "Reverse" prezentuje innowacyjne podejście do bardzo oklepanego tematu, jakim jest zdrada i rozstanie - jak wskazuje to tytuł, treść utworu przedstawiana jest od końca. Kolejna zmiana pojawia się przy "Devilish Man" - to bluesowo-soulowo-country track, który mógłby pojawić się w soundtracku do dobrego, hollywoodzkiego westernu. Nie ma sensu opisywanie każdego utworu z osobna - musicie sprawdzić to sami, ta płyta to naprawdę jeden z najlepszych albumów tego roku. Przemawia za tym każdy track - nawet biesiadno-radośny "Burn For Me" zwieńczający longplay wpisuje się w koncepcję całego albumu i nie psuje odbioru całości.

Jestem pełen podziwu dla całego zespołu - SomeKindaWonderful grają bardzo dobrze, kompozycje są spójne, przemyślane i różnorodne, a wokal i wszechstronność Jordy'ego Towersa budzą zachwyt. Dlatego nie przegapcie ich - SomeKindaWonderful to dla mnie póki co najgorętsza nazwa na liście tegorocznych debiutantów, a konkurencja musi przeskoczyć niezwykle wysoko ustawioną poprzeczkę. Poniżej trzy utwory z albumu, reszty posłuchać możecie np. na soundcloudowym profilu bandu:

"Reverse"



"Laugh Out Loud"



"Police"



Więcej o bandzie znajdziecie tu:
facebook
twitter
oficjalna strona

czwartek, 26 czerwca 2014

Kailo - Need Ya (ft. Aela Kae)

chillsoundsgoodmusic
Kailo to australijski beatmaker, który zadebiutował w zeszłym roku EP-ką o nazwie "Say That Way". Od tamtej pory milczał, wydając tylko dwa nowe utwory i jeden remix. Milczenie właśnie zostało przerwane - producent zapowiedział kolejny minialbum, który nosić ma tytuł "NINETIESGIRL".

Jeżeli dziewczyny z lat '90 były uśmiechnięte, radosne i niosły pozytywną energię, to Kailo perfekcyjnie odwzorował to w pierwszym tracku zwiastującym jego drugą EP-kę. "Need Ya" to niesamowicie przyjemny w odbiorze utwór, dzięki któremu na twarzy automatycznie wykwita szeroki uśmiech. Soulowy sampel w połączeniu z nowoczesną elektroniką i niezwykle miłym dla ucha wokalem Aeli Kae tworzy track idealny do odtworzenia z samego rana - pozytywny dzień gwarantowany!


Kailo szukajcie tu:

We The Wild - Trampoline / Paper Plane

chillsoundsgoodmusic
Bardzo się w tym miesiącu na chillsoundzie brytyjsko zrobiło, nic jednak nie poradzę na to, że od kilku dni ponad połowa dobrych utworów, na które wpadam, to produkcje rodem z Londynu i okolic. Tak samo jest z poznanym przeze mnie dziś duetem We The Wild.

Grupę tworzą Ant West i Casey Roarty, którzy tworzą wspólnie muzykę od momentu, w którym się poznali - a mieli wtedy 15 lat. Swoją twórczość zaprezentowali światu jednak dopiero rok temu, przy okazji premiery ich debiutanckiej EP-ki, zatytułowanej "Vol. I" (polecam przesłuchać - jeżeli spodobają się Wam "Trampoline" i "Paper Plane", EP-ka też nie zawiedzie). Szybko okazało się, że chłopaki mają też smykałkę do remixów, dzięki czemu spod ich rąk wyszły przeróbki utworów takich artystów jak Bipolar Sunshine czy grupy White Lies. We The Wild szykują się właśnie do wydania drugiej EP-ki, która nazywać się ma (zaskoczenia nie ma) - "Vol. II". Minialbum zapowiada track "Trampoline", który jest przykładem bardzo fajnego i łatwo wpadającego w ucho alternatywnego popu.



Tę samą EP-kę zwiastuje również wydany miesiąc temu "Paper Plane" - równie dobry, zaczynający się bardzo spokojnie i stopniowo rozwijający się utwór, który pozwala mieć nadzieję na to, że "Vol. II" będzie EP-ką bardzo równą. Warto mieć na We The Wild oko - komentarze czytelników wskazują na to, że chłopaki bardzo dobrze radzą sobie również w graniu na żywo, z czego wnioskuję, że jeszcze nieraz o nich usłyszymy.



We The Wild znajdziecie tu:

środa, 25 czerwca 2014

Es-K - Reminisce (ft. MC Dialect, Charmingly Ghetto, M-Dot & S.Dub) (Chromadadata Remix)

chillsoundsgoodmusic
Przyznam, że o Es-K miałem dziś okazję usłyszeć po raz pierwszy, jednak było to zdecydowanie miłe doświadczenie. Amerykański beatmaker i producent znany był do tej pory przede wszystkim ze swojej serii Spontaneous Grooves, pewne przykre wydarzenia z życia skłoniły go jednak do wydania pierwszego pełnoprawnego longplaya. Nie jesteśmy tu jednak po to, by mówić o przykrych sprawach - przesłania domyślić możecie się choćby z tekstu poniższego tracku. Skupmy się na rzeczach zdecydowanie przyjemniejszych, czyli jakości utworu "Reminisce" pochodzącego z albumu "Serenity".

Track ten to oldschoolowy, chillujący przykład hip-hopu z bardzo wysokiej półki. Szacunek należy się tu producentom - zarówno główny autor, jak i wspomagający Chromadadata spisali się wyśmienicie, jak i udzielającym się wokalnie raperom - każdy z nich wykonał naprawdę dobrą robotę. "Reminisce" to, pomimo skłaniającego do refleksji wydźwięku, idealny, optymistyczny, wakacyjny track, dzięki któremu możemy pobujać się w rytm perfekcyjnie płynącego beatu.


Es-K znajdziecie tu:

Black Honey - Sleep Forever

chillsoundsgoodmusic
Nie mam pojęcia kim jest, nie mam pojęcia skąd jest, nie wiem nawet jak wygląda, jednak nie sposób nie ulec urokowi piosenki artystki podesłanej mi przez londyńską wytwórnię Duly Noted Records.

"Sleep Forever" to pierwszy utwór wokalistki (zespołu?) ukrywającej się pod pseudonimem Black Honey. Już od pierwszych dźwięków nie sposób powstrzymać się od porównań do Lany del Rey - zarówno gęsty i powolny klimat utworu, jak i samo brzmienie wokalu oraz sposób śpiewania niesamowicie przypominają styl nowojorskiej gwiazdy. Jako wierny fan Lany nie mam do tego żadnych zastrzeżeń - wysoka sprzedaż jej albumów z pewnością stanowi dość dobrą zachętę do naśladowania. Należy jednak zaznaczyć, że "Sleep Forever" nie jest kopią żadnego z utworów del Rey, pomimo tego, że równie dobrze mógłby znaleźć się na "Born To Die" i nikt nie zauważyłby, że nie jest elementem tracklisty tego albumu. Różnicę pomiędzy artystkami zauważyć można dopiero przy drugiej zwrotce, gdy piosenka nabiera tempa, a Black Honey rozkręca się i zmienia tembr głosu na taki, z którego Lana jednak nie korzysta.

"Sleep Forever" to debiut równie magnetyczny i przyciągający uwagę słuchacza, co "Video Games". Niewiadomą pozostaje jedynie odpowiedź na pytanie, czy Black Honey uda się podtrzymać równie wysoki poziom przy kolejnym singlu oraz wykreować postać tak charyzmatyczną i uwielbianą, jak Lana.



Black Honey szukajcie tu:
twitter

wtorek, 24 czerwca 2014

Rag'n'Bone Man - Lay My Body Down / Rising Sun (ft. Stig of The Dump)

chillsoundsgoodmusic
Właśnie zostałem powalony na łopatki, wdeptany w ziemię i rozjechany muzycznym czołgiem. Oto Rag'n'Bone Man - po raz pierwszy usłyszałem go pół godziny temu i już wiem, że przez najbliższe dni będzie niesamowicie częstym gościem na mojej playliście. Zacznijmy jednak od początku.

Przez pół godziny od pierwszego usłyszenia tego człowieka nie udało mi się odnaleźć o nim za wiele informacji, jednak podzielę się tym, co mam. Rag'n'Bone Man to tak naprawdę Rory Graham, londyński artysta należący do Rum Committee. W jego dyskografii, oprócz płyt wydanych z wspomnianą grupą, znajdziemy między innymi jeden solowy album i jedną EP-kę. Przejdźmy jednak do tego, co najważniejsze - ten facet tak płynnie porusza się pomiędzy bluesem, soulem i hip-hopem, że mój podziw dla niego nie ma w zasadzie granic.

Poniżej podrzucam jego najnowszy track - "Lay My Body Down", ale z całego serca zachęcam do odkrywania pozostałych produkcji Rory'ego samodzielnie. Rzadko wpadam na takie perły - żeby jeszcze bardziej wzbudzić waszą ciekawość, dokładam niesamowitą soulowo-hip-hopową interpretację "House of The Rising Sun". Miazga...

"Lay My Body Down"



"Rising Sun (ft. Stig of The Dump)"


Artysty szukajcie tu:

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Mesita - The Villain

chillsoundsgoodmusic
Lubię takie przyjemne zaskoczenia. Do tej pory ponad 90% utworów sygnowanych znakiem Mesita, kompletnie do mnie nie przemawiało. Brakowało im przysłowiowego "pazura", który sprawia, że piosenka staje się wyrazista, ma swój charakter i zapada w pamięci. Widocznie potrzeba było czterech albumów i dwóch EP-ek, żeby projekt Jamesa Cooley'a w końcu przebił się przez mury mojej wątpliwości.

"The Villain" zwiastuje piąty już album muzyka z Denver, o nazwie "Infinity Sky Deluxe", który ma ukazać się jesienią. Przyznaję, że zapowiadający go track wzbudził we mnie ciekawość tego, czy James utrzyma obrany przy produkcji singla klimat. "The Villain" to w końcu utwór, który ma w sobie to coś - skrywa jakąś tajemnicę, którą wzmacnia pojawiające się co jakiś czas mocniejsze uderzenie basu. Moim zdaniem wokal Jamesa zdecydowanie bardziej pasuje do produkcji tego typu, dlatego w duchu modlę się o to, żeby nadchodzący album przyniósł prawdziwe zmiany. Odrobina niepokoju jednak zostaje - końcówka utworu to ukłon w stronę dawnych nagrań, tym razem jednak jest jak najbardziej do przełknięcia.



Więcej o projekcie Jamesa przeczytacie tu:
facebook
twitter
oficjalna strona

Snakehips - Days With You (ft. Sinead Harnett) / Forever

chillsoundsgoodmusic
Czytelnikom chillsounda brytyjski duet producencki Snakehips znany jest nie od dziś - na blogu znalazło się już zeszłoroczne "On & On", wspominałem o nich również przy okazji zjawiskowego remixu utworu "It's Too Late" grupy Wild Belle. W tym roku Snakehips trafiają na chillsounda po raz pierwszy, od razu przenosząc nas w czasie o co najmniej kilkanaście lat wstecz.

Pierwszy track jest świeżutki jak bułeczki z piekarni i powstał dzięki współpracy duetu z wokalistką Sinead Harnett, z którą Snakehips wydało zresztą miesiąc temu track pt. "No Other Way". Tym razem to Sinead udziela się gościnnie upiększając Snakehipsowy beat swoim ciepłym, przyjemnym głosem. "Days With You" to pozytywny track, dzięki któremu w mojej głowie pojawiają się sympatyczne myśli o pierwszej dekadzie trwającego millenium. Właśnie takie utwory miały szansę jeszcze wtedy powstawać - miejmy nadzieję, że dzięki brytyjskiemu duetu muzyka tego typu powróci do radiowych łask.



Drugi z utworów to już Snakehips w całej swojej krasie - w tym przypadku mamy do czynienia z soczystym beatem i zsamplowanym wokalem, które, jak to zwykle w przypadku tego bandu bywa, wypadają na dziesiątkę. "Forever" to podróż w jeszcze odleglejszą przeszłość - dźwięków tego typu nie powstydziliby się raperzy z lat '90. Klasa!


Snakehips szukajcie tu:
facebook
twitter
Więcej o Sinead znajdziecie natomiast tu:
facebook
twitter

niedziela, 22 czerwca 2014

Misun - All For Leyna / Eli Eli

chillsoundsgoodmusic
Długi czas nieobecności w muzycznym światku sprawił, że z pewnością mam spore zaległości w nowościach, w związku z czym postanowiłem sprawdzić dziś, czy w czasie mojego letargu ktoś z naszych "starych znajomych" nie wydał czegoś nowego, co zdołało mnie ominąć. Rozpocząłem od zespołu, który jest z chillsoundem od samego początku.

Waszyngtoński Misun tradycyjnie nie zawiódł. Od czasu wakacyjno-brzmiącego "Travel With Me" band jak zwykle zdołał nagrać kilka nowych tracków, spośród których pierwszy to dla mnie tak wielki strzał w dziesiątkę, jakiego brakowało mi od czasu wydania "Summer Bootlegs". "All For Leyna" to cover utworu Billy'ego Joela, jednak z oryginałem łączy go w zasadzie jedynie tekst. Waszyngtońskie trio przerobiło track tak wyśmienicie, że od dziś "All For Leyna" będzie kojarzyć mi się już tylko z nimi. Wersja Misun skupia w sobie brzmienia znane z ubiegłorocznego "Promise Me", będąc przy tym trackiem zdecydowanie bardziej pikantnym i energicznym. Fajny zabieg przy refrenie, dzięki któremu możemy odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z mostkiem prowadzącym do boomu mocnego klubowego bangera, owe odczucia jedynie potęguje. "All For Leyna" to moim zdaniem zdecydowanie najlepszy tegoroczny track kapeli Misun Wojcik, a konkurencja, jak zawsze w przypadku tego zespołu, wcale dużo gorsza nie była.



Wystarczy tylko spojrzeć na "Eli Eli" nagrane specjalnie na składankę "Kitsuné America 3". Nieobeznanym z muzycznymi kulisami należy się tu odrobina wyjaśnienia - Kitsuné to francuska wytwórnia płytowa słynąca z wydawania albumów artystów z szeroko pojętej alternatywy, takich jak Crystal Fighters czy Two Door Cinema Club. Oprócz tego wytwórnia od 2002 roku wydaje bardzo ciepło przyjmowane albumy z remixami i kompilacjami. To właśnie na album kompilacyjny poświęcony Ameryce nagrana została piosenka "Eli Eli". Nie dziwi więc wybranie zespołu Misun - według mnie to prawdziwa kwintesencja klasycznych, amerykańskich dźwięków, co dokładnie słychać w "Eli Eli", przy którym band powraca do gitarowych rytmów utrzymanych w klimacie retro. Dobrze znów usłyszeć choć jedną ich piosenkę utrzymaną w tej stylistyce.


Misun znajdziecie oczywiście tu:

sobota, 21 czerwca 2014

Nao vs. A. K. Paul - So Good / Nao - Back Porch

chillsoundsgoodmusic
UWAGA! Za 3, 2, 1... narażę się całej alternatywno-hip-hopowo-popowej braci stwierdzeniem, że NIGDY NIE JARAŁ MNIE JAI PAUL! Uff, wyrzuciłem to z siebie, nadal oddycham, żyję i mam się nawet dobrze. Pomimo całego szacunku dla dorobku brytyjskiego artysty i faktu, że w jego dyskografii odnalazłem kilka pereł, które do dziś uwielbiam, do bezproblemowego przyjęcia większości jego nagrań brakuje mi dużej liczby środków psychoaktywnych, które mogłyby okazać się zbyt ciężkie dla mojego organizmu. Nie powinno więc dziwić, że do debiutanckiego tracku jego brata podszedłem z dużą dozą ostrożności. Niepotrzebnie!

Nagrany we współpracy z londyńską wokalistką Nao utwór "So Good" jest wszystkim tym, co powinno kryć się za nazwą chillsoundsgoodmusic. Oczywiście słuchając utworu czuć, że Jai ma tu pewien wpływ, jednak w przeciwieństwie do niego A. K. w swojej produkcji używa wszystkich dźwięków dokładnie w tych momentach, w których powinny się pojawić, nie siląc się na niepotrzebną moim zdaniem, muzyczną ekscentryczność. "So Good" to track wyjątkowo surowy, a przy tym właśnie taki, jakim chcielibyśmy go usłyszeć - chillujący, bujający i wyśmienity.



Szukając informacji o Nao zastanawiałem się dlaczego A. K. Paul do swojej pierwszej poważnej produkcji wybrał właśnie ją. Odpowiedź przyszła wraz z przesłuchaniem jej utworu sprzed miesiąca pt. "Back Porch". Jeżeli "So Good" nie zaspokoiło waszego codziennego zapotrzebowania na chill, ten utwór z pewnością postawi kropkę nad i.


Informacji o Nao szukajcie tu (A. K. póki co stroni od social mediów):

Maudlin Strangers - Stay Young / Overdose

chillsoundsgoodmusic
Moja miłość do odkrytego w zeszłym roku bandu Sir Sly trwa w najlepsze, dlatego też cieszę się, że znalazł się człowiek, który w tego typu klimatach czuje się jak ryba w wodzie. Maudlin Strangers to projekt, za którym stoi Jake Hays pochodzący z Agoura Hills w Kalifornii.

Jake jako jednoosobowy zespół sprawdza się wyśmienicie, czego dowodem mogą być dwa podrzucane w niniejszym poście tracki. Wydany dwa dni temu "Stay Young" przez pierwsze kilkadziesiąt sekund mógłby być podpisany sygnaturą Sir Sly, a ja z pewnością dałbym się nabrać. Delikatnie mroczny, elektroniczno-rockowy klimat z perfekcyjnym wyważeniem tempa i klimatu sprawia, że to jeden z najlepszych utworów, jakie słyszałem w tym roku.



Nie oznacza to jednak, że nieco starszy, choć równie świeży "Overdose" jest gorszy - reprezentuje jednak nieco inny klimat. Mniej w "Overdose" tajemniczej elektroniki - tym razem mamy do czynienia z chillującymi, odrobinę nostalgicznymi, co typowe dla Kalifornii, rytmami, które wydają się być idealne na długą leniwą podróż. 



Zasadniczo oba utwory Maudlin Strangers "wzięły mnie" już po pierwszym przesłuchaniu, a Jake póki co wyrasta dla mnie na najlepszy tegoroczny debiut. Rzadko aż tak bardzo czekam na więcej!

Więcej info o Maudlin Strangers znajdziecie tu:

Laura Welsh - Break The Fall

chillsoundsgoodmusic
Laury Welsh na pewno nie można określić debiutantką na muzycznej scenie, pomimo iż jest właśnie na etapie szykowania swojego debiutanckiego albumu. Wydała już jednak kilka singli, które znalazły się nawet na koncertowej EP-ce nagranej w trakcie zeszłorocznego iTunes Festival. W jej dorobku znaleźć można zresztą współpracę z takimi artystami, jak John Legend, Dev Hynes czy też wydany niedawno z Gorgon City utwór "Here For You". Sceniczne i studyjne doświadczenie z pewnością przełożyło się na jakość nowego singla.

"Break The Fall" to żywy, electro-popowy utwór, który wyprodukował Emile Haynie - pracujący wcześniej między innymi z Bruno Marsem i Laną Del Rey. Ten fakt to w zasadzie rekomendacja dla samej piosenki. Intrygujący, rytmiczny, elektroniczny beat i przyjemnie wyróżniający się z podkładu chór sprawia, że chciałbym usłyszeć ten track w radiu już dziś. "Break The Fall" zwiastuje album "Soft Control", który ukazać powinien się jeszcze w tym roku.



Laury szukajcie tu: